Tamara, jesteś kolorowym ptakiem. Wierzysz w siłę kolorów. Co z tymi kolorami? Jaki jest ten Twój?
TB: Kolorów używam świadomie. Kolor to dla mnie coś więcej niż zjawisko optyczne, każdy ma swoje znaczenie. Myślę, że różne barwy są zakorzenione w naszych osobistych doświadczeniach, wspomnieniach dzieciństwa.
Kolor to także nasza zewnętrzna odpowiedź na nasze wewnętrzne stany. Komunikuje naszą kondycję psychiczną, humor i stan ducha. Wszyscy podświadomie używamy kolorów, aby wyrazić siebie! Są naszym odkrytym Ja dla wszystkich wokół nas.
Ostatnio otaczam się kolorem niebieskim. W psychologii koloru to symbol harmonii, spokoju i pozytywnego działania. Kojarzy się z kreatywnością, uspokaja umysł i wzmacnia koncentrację. Jest wskaźnikiem dobrej komunikacji i pomysłowości oraz symbolem elegancji. Lubię „złamane kolory”, mój ulubiony oznaczony kodem PANTONE 9-4052 to kolor roku 2020.
Czy mam rację twierdząc, że jesteś minimalistką? Jakość nie: ilość?
TB: To prawda, że cieszę się niematerialnymi rzeczami. Nie nakładam na siebie dodatkowej presji wynikającej z potrzeby posiadania. Mam wszystko, bo mam siebie.
Od jakiegoś czasu zauważyłam, że produkujemy i kupujemy coraz więcej, bez zastanowienia, a potem i tak wielu rzeczy nie używamy lub je wyrzucamy. Co tylko zwiększa liczbę śmieci na świecie, a to z kolei wpływa na otaczający nas krajobraz, środowisko przyrodnicze, planetę.
Współczesny konsumpcjonizm już dawno przekroczył granice zdrowego rozsądku. Czy to czyni mnie minimalistką? Raczej miłośniczką luksusu! Dla mnie mniej oznacza więcej.
Przyznam Ci się do czegoś: cenię produkty dobrej jakości. Doskonałe, w pewien sposób wyjątkowe. Takie, które uruchamiają emocje. Inspiruje mnie sztuka, dobry design, piękne wnętrza. Oszczędna stylistyka, unikanie dekoracyjności, ograniczanie jaskrawych barw wyłącznie do akcentów. Czysta forma.Żadnego nadmiernego zdobnictwa, jakichkolwiek błyskotek. Nowoczesność i powściągliwość.W końcu: jakoś i jakość to nie to samo. Ja wybieram to drugie.
Odwaga to Twoje drugie imię. Do tego dochodzi wrażliwość opatrzona mądrością. Jaka jest Tamara Bieńkowska? Co w sobie lubi a czego nie znosi?
TB: Odwaga to podstawa wolności. A ja wolność „kocham i rozumiem”. Także odwagę wyrażania własnych myśli. W przeciwieństwie do innych, nie czuję się zakłopotana narzucając innym ludziom swój punkt widzenia. Gdy mam określoną opinię na jakiś temat, chcę dzielić się nią z innymi. Bywam uparta, kiedy trzeba przekonać innych o słuszności własnego poglądu. Lubię swoją determinację, to ona zapewnia efektywność projektów rozwojowych, które prowadzę. Moja własna wolność jest dla mnie szalenie ważna.
Przemawiają do mnie argumenty logiczne i ludzie, którzy potrafią oprzeć je na faktach
i danych. U innych podziwiam cierpliwość, której wymaga ich gromadzenie. Mam dość luźny
i pobłażliwy stosunek do życia. Niektórzy mogą sądzić, że jestem osobą mało zorganizowaną
i że poświęcam zbyt mało czasu na troskę o szczegóły i planowanie. Ale to także lubię w sobie. Dzięki temu patrzę na świat przez obiektyw szerokokątny aparatu fotograficznego i widzę więcej. Wygląda na to, że miłość do siebie jest miłością na całe życie…Pokazujesz ludziom jak osiągnąć sukces na różnych płaszczyznach. Czy odkryłaś cudowne lekarstwo na życie? Czy znasz sposób na to jak być szczęśliwym człowiekiem?
TB: Tajemnicą jest, że … nie ma żadnej tajemnicy. Wszystko jest odpowiednie, w sam raz. Mam w sobie pokorę wobec różnic, jakie są między ludźmi. Najlepiej znam się na własnym życiu. Ciekawa jestem, jak inni je przeżywają. Im dłużej żyję, tym bardziej doceniam życie jako takie.
Swój rozwój zawdzięczam kryzysom, trudnym sytuacjom, one mnie ukształtowały. Nie nudziłam się w życiu. Wiele razy byłam zraniona przez ludzi, którym zaufałam. Wykorzystali mój potencjał, życzliwość. Postanowiłam o siebie zawalczyć. I niczym Feniks z popiołów wróciłam lepsza i silniejsza niż wcześniej. Myślę, że to uniwersalna zasada. Kryzysy to normalna część ludzkiego doświadczenia, podobnie jak oddychanie. Nasz rozwój ma wiele wspólnego z tym, jak rozumiemy i wykorzystujemy trudności, z którymi się zmagamy. Niestety, wciąż zbyt wiele osób doświadczenie niepowodzenia odbiera pejoratywnie. Samo słowo porażka nabrało przez lata ogromnego negatywnego piętna. Ludzie nie chcą skupiać się na swoich niepowodzeniach, nie chcą też, aby inni dowiedzieli się o tym, że coś im się nie udało. Tymczasem sukces niczego nas nie uczy, uczymy się dzięki porażkom. Wygląda na to, że najlepszym sposobem na sukces jest zwiększyć liczbę porażek.
Co to znaczy, że „jesteś marką”?
TB: Jestem Ta-Marką (śmiech). A tak zupełnie serio: Ty też nią jesteś. Każdy z nas jest marką, bez względu na to czy tego chce, czy nie. Niestety tylko nieliczni świadomie nią zarządzają. To ludzie znani ze swoich pasji, dokonań, mądrych wypowiedzi oraz przyzwoitości. Każdy
z nich jest wiarygodnym autorytetem i realizuje własny pomysł na siebie. Każdy z nas świeci wyjątkowym światłem wartościowego wnętrza, bez konieczności kreowania się na kogoś, kim nie jest.
Twoja marka to esencja tego, co jest w Tobie najbardziej wartościowe, unikatowe, najlepsze i potrzebne innym. Jest zbudowana wokół tej cechy, którą inni uważają za cenną
i wartościową. I co najważniejsze, zbudowana jest w sercach i umysłach otaczających Cię ludzi. Pozwala odnieść sukces i pozostać sobą.
Ja już odkryłam swoją „tygrysiość tygrysa”, „kociość kota” – swoją super moc. Czuję, że jestem użyteczna dla ludzi. Moje dwa powszechnie znane ulubione słowa to: „egzekucja” i „dożynki”. W środowisku mówią o mnie „rzeźnik” albo „cioteczka no mercy”. Mam charakter, charakterek nawet, na pewno trudno mi zarzucić, że jestem człowiekiem bez charakteru. Jestem wyrazista, jakaś.
Coaching kryzysowy to pojęcie pojawiające się w dzisiejszych czasach coraz częściej. Co to jest? Czemu służy?
TB: I zapewne zagości w naszych domach na dłużej. Bo kryzysy będą się nam zdarzać coraz częściej, świat ostatnio wyraźnie przyspieszył. A funkcjonowanie człowieka w kryzysie znacznie się różni od jego funkcjonowania w stanie równowagi.
Tradycyjny coaching, w którym sam klient sam w sobie stanowi siłę napędową swojej zmiany, przestaje wystarczać. Taki coaching nie może zaspokoić potrzeb osoby, która nie jest w pełni sił w związku z przeżywanym kryzysem i nie dysponuje swoim potencjałem. Przeżywający kryzys klient będzie stawiał pod znakiem zapytania istnienie wszystkich swoich pozytywnych cech i nie będzie w stanie z nich czerpać.
Tak właśnie działa nasz mózg, który nastawiony na walkę z zagrożeniem, ogranicza dostęp do struktur odpowiedzialnych za twórcze i logiczne myślenie. Może się okazać, że zamiast wzmacniać swój potencjał, klient zapadnie się w niemoc. Pustka w jego głowie nie będzie wynikać z tego, że nie ma wystarczających możliwości intelektualnych. To naturalna niedyspozycja, która jest konsekwencją kryzysu.
Jeśli zatem sytuacja nas przerasta, a kryzys przyprawia o bolesne poczucie bezsilności, klasyczny coaching nie będzie idealnym rozwiązaniem. Trzeba będzie sięgnąć po narzędzia niezbędne do pracy z kryzysem, wiedzę dotyczącą interwencji kryzysowej.
Z życiowym kryzysem nie musimy zostać sami. Jest wiele możliwości wsparcia, po które warto sięgnąć. Wizyta u coacha, który zawodowo zajmuje się pomaganiem jest po prostu mądrym rozwiązaniem. Umożliwia szybsze zapanowanie nad objawami kryzysu, zwiększa szanse nie tylko na jego przetrwanie jak również na przekucie kryzysu w pozytywną zmianę w życiu.
„Szefska pasja” miejsce, gdzie można odkryć tak wiele. Miejsce, gdzie słowo zarządzanie, praca, lider są kluczowymi. Kto powinien koniecznie się z nim zaprzyjaźnić?
TB: Wszyscy, którzy są lub chcą być szefami. Aspirujący menedżerowie, jak również ci, którzy od lat decydują o losach firm i ludzi, których te firmy zatrudniają. Wszyscy, którzy poruszają się w nowym dla nich i często złożonym środowisku władzy, zarządzają ludźmi, projektami, finansami. Koordynują i przewodzą. Szefowie z pasją.
Ale także wszyscy liderzy opinii, którzy jakkolwiek pozbawieni władzy, mają wpływ.
I potrzebują zbudować relacje oparte na zaufaniu, które jak wiadomo jest podstawą rozwoju otwartej komunikacji i dialogu, co w konsekwencji sprzyja realizacji wspólnych celów.
Generalnie zgromadzony materiał jest dla ludzi myślących, ambitnych, którzy słuchając tego podcastu próbują wzbogacić się, a nieraz poznać własnego siebie. Można tu znaleźć rzeczy, których próżno szukać gdzie indziej. Pomysł na podcast zrodziła niezgoda na bylejakość. W życiu i biznesie. Potrzeba zasiania twórczego fermentu wokół przywództwa w organizacjach. Nikifor krynicki już był. Dosyć mamy Nikiforów w dziedzinach pozaartystycznych!
Zarządzanie to sztuka oralna, to Twoje słowa – nie mogłam się oprzeć!
TB: Ktoś tu ma kosmate myśli…J. Z tego, co słyszę, co się dzieje w zarządzaniu, wieje grozą. W ośmiu na dziesięć przypadków trudno doczekać do końca wypowiedzi szefa. Język i cierpliwość pracowników są gwałcone przez liderów na dziesiątki sposobów. Największym i najbardziej karygodnym pogwałceniem myśli jest oczywiście świadome mówienie przez szefów nieprawdy.
Bolesnym nadużyciem jest także sytuacja, gdy język, jakiego używa szef, odbiega od tego, co nazywamy w miarę poprawną polszczyzną. Gdy menedżer używa niewłaściwych słów, źle buduje zdania, a także gdy jego wymowa odbiega od obowiązujących zasad normy językowej.
Poważnym nadużyciem jest też, gdy wypowiedzi menedżerów są niezrozumiałe. Gdy taki zamglony lider upiera się przy stosowaniu wielu „naukowych” wyrażeń, zapominając, że jasność w wypowiadaniu się jest dowodem uprzejmości wykształconego człowieka.
W sztuce mówienia do ludzi największą sztuką jest ukrycie sztuki. Świadomość konsekwencji wypowiadanych w zarządzaniu słów sprawia, że zamiast być gwałcicielem, szef staje się czułym kochankiem wypowiedzi, które kieruje do pracowników.
Gdybyś miała dziś szansę dać życiową radę przyjacielowi, co by to było?
TB: Przyjaciołom nie daję rad. W przyjaźni staram się po prostu być. Zamiast mówić, wolę inteligentnie pomilczeć. Ale jeśli kiedykolwiek poczułabym potrzebę formułowania dobrych rad, to jedyna jaka mi przychodzi brzmiałaby tak: żyj tak jak chcesz. Cmentarz są pełne ludzi, którzy chcieli coś zrobić i nigdy tego nie zrobili. Każdy z nas upada i się podnosi. Jedni nazywają to gimnastyką, inni sensem życia.
Tamara czy warto marzyć? Czy trzeba bać się marzeń? Przecież jeśli się nie zrealizują to będę nieszczęśliwa?
TB: Posłuchaj, jak stawiasz pytanie: czy warto? czy trzeba się bać? Sama sobie to robisz – ograniczasz się. W słowach, myślach, zachowaniach. Wszystkie lęki sprzęgają nas do przeszłości. Z takim nastawieniem trudno jest zrobić herbatę, nie mówiąc o realizacji marzeń. Gdybym miała wskazać jedno z największych kłamstw ludzkości, byłoby to powtarzane jak mantra hasło, że marzenia się spełniają. Marzenia się nie spełniają. Marzenia się spełnia. Samemu, pracą własnych rąk.
Różnica między ludźmi, którzy realizują swoje marzenia a całą resztą świata nie polega na zasobności portfela. Chodzi o to, że jedni przez całe życie śnią o przygodach a inni pewnego dnia podnoszą wzrok znad książki, wstają z fotela i wyruszają na spotkanie swoich marzeń. Tu nie o cel idzie, tylko drogę do jego realizacji. By być szczęśliwym, trzeba: pragnąć, działać i pracować. Taki jest porządek przyrody, życie polega na działaniu.
Czego mogę Ci życzyć?
TB: Tego samego, co sobie: mądrego spożytkowania zdolności, odwagi do walki z wyzwaniami. Spełnienia obietnic, nowych odkryć, snucia planów i ich realizacji. Wielu rzeczy. Po prostu życia, które warto przeżyć.
Tamara, poznanie Ciebie, praca pod Twoim okiem oraz każda kolejna chwila „z Tobą”, to dla mnie przygoda życia. Życzę Ci życia które warto przeżyć, a wszystkich czytelników zachęcam do szukania „bliskości” z Tobą. (uśmiech)
Dziękuję i polecam wszystkim, którzy szukają swej drogi i mają „bałagan” w głowie. (śmiech)
***
Tamara Bieńkowska-Kobieta, która zmienia ludzi, pokazuje drogę. Ktoś bardzo wyjątkowo wyjątkowy … Uparta i konsekwentna. Wnika w rozmówcę i sprząta bałagan. Wiem coś o tym! (śmiech) Sama mówi o sobie, że w ludziach najbardziej fascynują ją mózgi. Płynie pod prąd, bo z prądem płyną tylko śnięte ryby…
Jestem superwisorem coachingu, coachem, team coachem i wykładowcą akademickim. Autorką podcastu „Szefska pasja”. Przez lata byłam też człowiekiem radia. Zdobyłam wiele certyfikatów potwierdzających moje umiejętności i kwalifikacje. Mam za sobą setki godzin spędzonych w sali szkoleniowej oraz w gabinetach menedżerów, prezesów, inwestorów. Moje doświadczenie i kompetencje – nawet te wystawione przez wielu zadowolonych klientów – to jednak nie wszystko. Jeśli chciałbyś ze mną pracować musisz wiedzieć o mnie więcej. Przede wszystkim jestem partnerem. Partnerem w relacji z klientami, która opiera się na zaufaniu. Biorę odpowiedzialność za to co robię i jak pracuję. Nie porzucam, gdy robi się gorąco. Wypinam pierś nie po ordery i pochwały, lecz by odważnie przyjąć konsekwencje swoich decyzji i wyborów. Jeśli chcesz ze mną przejść przez kręgi piekieł, by odkryć własne ja lub dokonać najtrudniejszego – zmiany, musisz wiedzieć, że jestem wrażliwym drapieżnikiem. Takim, który inteligentnie prowokując zagląda głęboko do środka i pomaga zrozumieć (na podstawie www.tamarabienkowska.pl/o-mnie/)