Wszyscy doświadczamy zdrad. Albo nielojalności. Tych małych i tych całkiem dużych. Najbardziej boli zdrada w związkach, bo zawsze boli, jeśli ktoś przestaje kochać jako pierwszy. To raniące doświadczenie, ale do przejścia. Można z tym żyć. Pomimo.
Nas zdradzają, my też zdradzamy. Zresztą w różnych sytuacjach. Być może kiedyś zdradzali nas rodzice, bo obiecywali, że będą i nie dotrzymali słów – to też zdrada! Albo ujawniali nasze tajemnice. Wierzyli innym, a nie nam. Może teraz doświadczamy zdrady znajomych, przyjaciół, współpracowników. Może zdradził partner, który nas okłamywał w kwestii finansów czy jakiejkolwiek innej. Zdrada to jedno z najbardziej bolesnych ludzkich doświadczeń. Czujemy się zranieni, zdruzgotani, nieważni, odrzuceni. Usuwa się nam grunt pod nogami, tracimy zaufanie do bliskiej nam osoby.
My też zdradzamy. Za każdym razem, kiedy naruszamy jakieś ustalone zasady, kiedy kierujemy się własnym interesem, kiedy umniejszamy interes wspólny. Gdy chcemy komuś dokuczyć, może nawet się zemścić. Pod wpływem chwili albo w sposób wyrachowany, spekulatywny. Najbardziej jednak boli, kiedy zdradzamy same, samych siebie. Kiedy rezygnujemy z tego, co dla nas jest istotne, kiedy myślimy o innych, a nie o sobie. Kiedy „same, sami sobie to robimy”.
Jakiś czas temu, po 11 latach współpracy zakończyłam swoją karierę w pewnej firmie szkoleniowej. Najpierw zakomunikowałam swoim starym klientom moją nową sytuację zawodową, potem kontaktowałam się z nimi osobiście. Byli entuzjastycznie nastawieni do naszej przyszłej współpracy.
Pamiętam, jak w drodze na spotkanie z jednym z klientów zobaczyłam na ulicy parę moich kolegów. Szli tym samym chodnikiem. Mężczyzna był prawie odwrócony plecami do mnie, nie mógł widzieć mojej twarzy, kobieta wprost przeciwnie. Na widok obojga moich niedawnych współpracowników moje ciało zareagowało szybciej niż zdążyłam pomyśleć. Bezgłośnie wypowiedziałam słowa: „Dzień dobry”, do kobiety, którą zauważyłam. Uśmiechnęłam się przy tym do niej serdecznie. Nasze spojrzenia się skrzyżowały. Kobieta omiotła mnie wzrokiem, po czym obydwoje oddalili się w sobie wiadomym kierunku. Stałam na ulicy poruszona tym, co się wydarzyło. Widziała mnie czy nie widziała? A może tylko patrzyła? Co zrobiłam nie tak? Nie potrafiłam sobie z tym długo poradzić.
Po kilku latach od tamtego zdarzenia, podczas konferencji branżowej spotkałam naszą wspólną koleżankę, która w pewnej chwili zakomunikowała mi podnosząc wzrok znad klawiatury telefonu: ”Przed chwilą rozmawiałam z Kasią. Prosiła, bym cię pozdrowiła”. Odwzajemniłam życzenia, bo pomimo wszystko lubię Kasię, miałam z nią wyłącznie dobre wspomnienia.
Kiedy wróciłam do domu w skrzynce poczty odbiorczej czekała na mnie korespondencja od Kasi. Wracała w niej wspomnieniem do zdarzenia sprzed lat. Nalegała na spotkanie, chciała wyjaśnić tamtą sytuację. Wspominała, że wciąż o niej pamięta i nadal trudno jest jej o niej zapomnieć. Nie zdecydowałam się na spotkanie. Uznałam, że nie chcę wracać do przeszłości, że Kasia musi sobie poradzić z nią sama. Jeśli miałybyśmy się spotkać to raczej po to, by dowiedzieć się, kim teraz jesteśmy, co jest w obecnej sytuacji dla na nas ważne.
Dla dojrzałego człowieka, tak raniąca sytuacja jest doświadczeniem, z której czerpie siłę, uczy się, żeby iść dalej. Wydarza się nie przeciwko komuś, tylko dla niego. Zrozumiałam, że to co nas połączyło, nie było przyjaźnią. Bez lojalności przyjaźń zawsze okazuje się pustą deklaracją.
Kiedy człowiek ma tyle lat co ja, docenia wartość lojalności. Za zrobienie tego, co należy, płaci się często wysoką cenę. Jestem gotowa ją zapłacić, bo jestem z pokolenia, które nie zostawia przyjaciół na pastwę losu. Jestem też człowiekiem, który nie porzuca sam siebie.
Jeśli twoje poczucie własnej wartości leży w tobie samej, samym, a nie w tym, czego oczekujesz od innych, poradzisz sobie. O związki, relacje biznesowe trzeba dbać. Trzeba też dbać o siebie, o swoje szczęście: w związku albo poza nim. Co wewnątrz, to na zewnątrz. Najpierw asocjacja, potem dysocjacja.
Przypomnij sobie: byłaś, byłeś zdradzany: nie raz i nie dwa. I poradziłaś, poradziłeś sobie. Kolejnym razem też sobie poradzisz. Będziesz wiedziała, wiedział, czy jest jeszcze szansa, że odbudujecie wasze „my”, dając mu mocniejszą konstrukcję, czy może jednak lepiej zakończyć związek, bo zdrada pokazała, że walczyć nie warto. Bo istnieje życie po i pomimo. Można cię ośmieszyć, dotknąć, zniszczyć. Ale nie zabić. Bo jesteś!